Reklama

Quark

Czy to koniec koncepcji dPLN? Inne kraje mogą na tym skorzystać

Koncepcja dPLN została szybko zgaszona przez rząd. Ministerstwo Cyfryzacji cofnęło patronat PATB, premier zapowiedział regulację albo delegalizację kryptowalut, a NBP i KNF rozpoczęły wojnę z giełdami. Czy to oznacza koniec koncepcji dPLN? Możliwe, że skorzystają na tym inne kraje.

19 lutego 2018 | 08:59

Koncepcja polskiej waluty cyfrowej szybko została zgaszona przez rząd, chwilę po tym jak się pojawiła. Ministerstwo Cyfryzacji cofnęło patronat Polskiemu Akceleratorowi Technologii Blockchain, premier Morawiecki zapowiedział regulację albo delegalizację walut cyfrowych, a NBP i KNF poszły na wojnę z giełdami. Czy to oznacza koniec koncepcji dPLN?

Zarys historyczny.

Skąd wziął się pieniądz na ziemiach polskich? Historia udziela nam na ten temat dość ciekawej odpowiedzi. Pojawił się on w postaci monet wskutek kontaktów handlowych lokalnej ludności z Celtami i Rzymianami (celtyckie statery wybijano nawet na ziemiach polskich!).

Monety te cieszyły się dużą popularnością wśród ludności zamieszkującej tereny dzisiejszej Polski ze względu na materiał, z którego je wykonano, cenę metalu albo po prostu ze względu na wartość estetyczną monet.

Długotrwały obieg monet rzymskich i celtyckich na ziemiach dzisiejszej Polski spowodował, że stały się one w pewien sposób miernikiem wartości i środkiem tezauryzacji. Wraz z rozwojem państwowości postanowiono ukrócić obieg monet, nad którymi nie sprawował de facto zwierzchnictwa władca.

Pierwszą znaną nam prawną regulacją wpływającą na cyrkulację pieniądza w Polsce była reforma kazimierzowska z XIV wieku, której efektem był system groszowy, który to z kolei funkcjonował przeszło 200 lat. Monety i banknoty cieszą nasze oczy zresztą po dzień dzisiejszy, choć często nie widzimy ich ze względu na fakt, że wygodniej jest nam je trzymać na koncie w banku. W ten sposób korzystamy – przeważnie – na co dzień z pieniądza bankowego.

Wstęp opracowany na podstawie cyklu artykułów Polski pieniądz przez wieki w „Mówią wieki”

„Wojna” z Bitcoinem.

Od paru lat mamy do czynienia z Bitcoinem. Ten medialnie atrakcyjny twór jest wybierany (podobnie jak celtyckie statery) ze względu na technologię, która podtrzymuje system bitmonet (nie materiał, ale technologia Blockchain) i ze względu na fakt, że jest medialnie atrakcyjny (estetykę zastąpiły hasła związane z wolnością i swobodą działalności gospodarczej, a przede wszystkim konkurencyjność tego rozwiązania względem tradycyjnej bankowości).

Bitcoin jest walutą cyfrową, a algorytm na jakim działa jest ogólnodostępny. Stąd też powstało wiele jego kopii – mniej lub bardziej podobnych – nazywanych altcoinami (część z nich związana jest z polskimi koncepcjami – na przykład bardzo medialny w ostatnim czasie dPLN).

I tak jak kiedyś, rządzący głowili się, co z tym zrobić – i dzisiaj aktualny premier – M. Morawiecki – w Davos podczas World Economic Forum’s zapowiedział odpowiednie kroki w postaci regulacji. Wcześniej wszyscy bez podania konkretów argumentów – odwrócili się od projektu dPLN.

Z obiegiem staterów walczono kiedyś poprzez wprowadzenie monet polskich (system groszowy), tak teraz i z Bitcoinem można byłoby walczyć za pomocą polskiej kryptowaluty (kryptowaluty narodowej). Tak się jednak nie stało. I tu nasuwa się ważne pytanie – Dlaczego?

dPLN – wróg czy przyjaciel?

Czym jest dPLN? Mała literka „d” od angielskiego digital i PLN, które jest skrótem zgodnym z normą techniczną ISO 2417 (standardy, z których wynikają trzy literowe skróty walut) dla polskiego złotego, jest de facto projektem prywatnego przedsiębiorstwa – dokładnie to spółki Blockchain Technologies Sp. z o. o.

Koncepcja jest schedą niezrealizowanego pomysłu zgłoszonego w trakcie pracy strumienia „Blockchain/DLT i Waluty Cyfrowe”, który jest częścią projektu Ministerstwa Cyfryzacji „Od Polski papierowej do cyfrowej”.

„Theter PLN” (lub też „Token PLN”) nie wyszedł poza ramy idei. Projekt zaczęła natomiast realizować spółka Blockchain Technologies . jako inicjatywę prywatną.

Fragment pochodzi z bloga Zakładu Kryminalistyki UO: http://forensics.wpia.uni.opole.pl/

Działający pod patronatem Ministerstwa Cyfryzacji, Polski Akcelerator Technologii Blockchain, nie zaczął realizować projektu. Po odejściu minister Anny Streżyńskiej i wybuchu afery medialnej związanej z dPLN, Ministerstwo Cyfryzacji wycofało patronat Akceleratorowi.

Generalnie pomysł narodowej waluty cyfrowej wydaje się być adekwatną odpowiedzią na problem, którym jest szerokie zainteresowanie ze strony obywateli „obcym” systemem „monetarnym”[1].

O ile pomysł ten rzeczywiście zyska poparcie rządu, może pomóc nadrobić zaległości w obrocie bezgotówkowym[2]. Twórcy zapewniają, że główna idea tej waluty cyfrowej, to stały przelicznik 1:1 w stosunku do złotego, co – przy tym założeniu – wykluczyłoby możliwość, by dPLN stał się narzędziem wykorzystywanym do ewentualnych spekulacji.

Ciągle jednak mówimy o twórcach działających w ramach spółki prawa handlowego i ich ręczeniu za projekt. Na swój sposób budzi to słuszne zastrzeżenia. Prywatnych inicjatyw dotyczących kryptowalut narodowych było bardzo wiele i do tej pory żadna nie utrzymała się w stopniu, który gwarantowałby jej trwałość lub perspektywiczne nadzieje na przyszłość.

Komentarz Prof. Krzysztofa Piecha:

„W mojej opinii organy publiczne powinny się skupić na edukowaniu obywateli na temat kryptowalut, a nie w całości je przekreślać i wskazywać jako coś dogłębnie złego.

Potrzebne jest odpowiedzialne działanie, nastawione na długoterminowy rozwój technologii oraz całej branży, która od kilku lat wnosi o jasne i przejrzyste regulacje. Mam nadzieję, że Premier Morawiecki dojrzy szanse dla gospodarki i dochodów budżetowych, związane z rozwojem nie tylko koncepcji dPLN, ale również samej technologii blockchain.

Zdecydowanie jest się czego obawiać. Po wycofaniu patronatu nad Polskim Akceleratorem Technologii Blockchain i odcięciu się od dPLN, KNF przeszedł do ofensywy przeciwko giełdom kryptowalutowym.”

Taki ruch może wskazywać na rozpoczęcie szerszej kampanii przeciwko samym kryptowalutom. Blokowanie kont bankowych giełd kryptowalutowych oraz brak jakichkolwiek regulacji z pewnością doprowadzi w końcu do tego, że biznes oparty na blockchainie będzie musiał przenieść swoją działalność za granicę, co wpłynie pozytywnie na przychody podatkowe innych krajów. A nas pozostawi w tyle za resztą świata.”

Kryptowaluty narodowe.

Kryptowaluty narodowe

Pierwszy raz o kryptowalutach narodowych (ang. national cryptocurrencies) pisał A. Kristof w jednym z rozdziałów książki „Handbook of Digital Currency” w 2014 roku.

Można powiedzieć – interpretując słowa autora w kontekście czasu, jaki minął od publikacji – że pierwsza fala takich „tworów” przeminęła[3]. Większość kryptowalut opisana w pracy A. Kristofa nie jest dzisiaj warta nawet jednego dolara amerykańskiego.

Bazowały one w większości przypadków na metodzie „skorzystajmy z popularności Bitcoina – stwórzmy coś nostalgicznego albo podobnego do Bitcoina, ale nawiązującego do waluty danego kraju, a będącego czymś konkurencyjnym dla słabej waluty krajowej (w legalnym tego słowa znaczeniu)”[4].

Tak prawdopodobnie było z najgłośniejszą kryptowalutą narodową – Auroracoin (dedykowaną Islandczykom). Prywatna inicjatywa spotkała się nawet z dużym zainteresowaniem ze strony mediów i społeczności Bitcoina[5].

Projekt jednak nie zyskał aprobaty rządu, wręcz przeciwnie – pojawiły się nawet sugestie, że może to być oszustwo (na swoim blogu F. Sigurjónsson, który jest członkiem rady nadzorczej centralnego banku Islandii [Seðlabanki Íslands] zasugerował, że istnieje wiele przesłanek, aby uznać Auroracoin za oszustwo – „Ýmislegt bendir samt til þess að hér sé um að ræða peningasvindl og brot á lögum”). Jak się okazało miał całkowitą rację.

Wydawać by się więc mogło, że rząd słusznie odciął się od projektu dPLN.

Kraje skandynawskie dostarczają nam więcej takich interesujących przykładów. Prywatną inicjatywą była także kryptowaluta Ekrona. Nawiązująca do nazwy waluty Szwecji, ta wymieniona wyżej waluta cyfrowa miała zdominować Skandynawię (choć były też i inne inicjatywy prywatne takie, jak na przykład Auroracoin dla Islandii).

Cena Ekrony od 2014 spadła i nigdy nie osiągnęła ceny jednego dolara amerykańskiego.

Jakkolwiek jest szansa, że powstanie nowa kryptowaluta narodowa o prawie identycznej nazwie (e-krona) wspierana przez szwedzki bank centralny (Sveriges Riskbank)[6].

Sposobność do wymiany doświadczeń wykorzystali twórcy dPLN na profilu facebook’owym Polskiego Akceleratora Technologii Blockchain, K. Piech chwali się pierwszymi owocnymi spotkaniami w Ambasadzie Szwecji.

Koniec końców może się okazać, że doświadczenia związane z dPLN wesprą koncepcję szwedzką, a nie polską (projekt jest prywatny i spółka może go sprzedać – przecież w tej sytuacji nie ma żadnych zastrzeżeń, aby tego nie robić).

Aspekt ekonomiczny w kraju będącym częścią strefy euro wydaje się jasny. Jeśli ktoś dysponuje danymi tokenami (e-kronami), wyda je w miejscu, gdzie je akceptują (Szwecja).

Pozostaje też inny argument – gdyby jakiś bank centralny wypuściłby narodową kryptowalutę raz na zawsze zerwałby z nieodpornymi na bańki spekulacyjne walutami cyfrowymi lub też tymi będącymi z góry oszustwem (tak zwane scamcoin).

Generalnie jednak wydaje się, że niektóre europejskie banki centralne dostrzegają ten problem. Prace nad swoją walutą cyfrową ogłosił Bank Anglii[7]. Ponadto sama Unia Europejska zainteresowana jest doświadczeniem Estonii dotyczącym ich pomysłu, który związany jest z e-rezydenturą[8].

Warto ponadto wspomnieć, że projekt ów ma być uzupełniony o Estcoin – czyli własną narodową kryptowalutę. Plan jest ambitny – wszystkie te elementy (e-rezydentura, Estcoin) będą bazą dla inteligentnych kontraktów (ang. smart contracts), które znacząco ułatwią np. zakładanie spółek oraz poprawią bezpieczeństwo inwestorów (o ile program takiej umowy będzie porządnie napisany)[9].

Jednym słowem służyć będą budowaniu lojalności e-rezydentów względem Estonii.

Bezpieczeństwo – ogólne zagadnienia.

Trudno jest ręczyć za plany autorów projektu dPLN, ale jeśli z założenia bazowałby na algorytmie Bitcoina – to warto zauważyć – że, jest to ciągle najbardziej zaawansowane rozwiązanie w dziedzinie kryptografii[10]. Takie same środki bezpieczeństwa stosuje się w tradycyjnej bankowości[11].

Warto zaznaczyć, że koszty funkcjonowania opartej na technologii Blockchain waluty cyfrowej (o ile twórcy rzeczywiście wyeliminowali wiele wad Bitcoina) mogą być niższe. Pozostaje kwestia zapewnienia takiej kryptowalucie mocy obliczeniowej, a więc odpowiedniej ilości sprzętu obliczeniowego dobrej jakości i energii elektrycznej, która te układy elektryczne zasili.

Nie ma jednak oficjalnej informacji jak tę kwestie rozwiązali twórcy dPLN (brak tak zwanego white paper, czyli informacji o tym, jak ma działać). Niemniej, sama sieć Bitcoin jest rozproszona tzn. istnieje, dopóki chociaż jeden węzeł, czyli urządzenie przechowujące bazę działa.

Prawdopodobnie podobnie będzie z polską koncepcją. Szczególnie, że nieodległa od nas Estonia korzysta z dobrodziejstwa sieci rozproszonych. Takie bazy danych nazywamy DLT (akronim od Distributed Ledger Technology) i są one pomocne w celu zachowania ciągłości działania e-państwa w razie ataku na instytucje rządowe[12].

Blockchain, to też ciągłość działania (od strony formalnej) przedsiębiorstw zarejestrowanych przez e-rezydentów (lub e-obywateli) i ich relacji handlowych. Jeżeli działalność taka oparta zostanie na umowach wspieranych „inteligentnymi kontraktami”, jako, że działają one jako programy w łańcuchach bloków, będą one aktywne tak długo, jak długo podtrzymane będą odpowiednie węzły.

Nie jest tak, że umowy „smart” zawarte z wykorzystaniem technologii Blockchain są idealne. Źle napisany kod programu może pogrążyć daną umowę (transakcji lub spółki), a poza tym pozostaje kwestia wyeliminowania anonimowości osób partycypujących w takich kontraktach.

Istotą bezpieczeństwa jest tutaj odpowiednia weryfikacja tożsamości osób, które mają być przyszłymi użytkownikami. Pozwolę sobie tu pominąć aspekt bezpieczeństwa danych osobowych i medialnego ostatnio RODO, sygnalizując jedynie, że taki problem istnieje.

Prawodawstwo unijne to jednak jest temat wymagający szerszego opracowania, żeby móc go przedstawić w kontekście kryptowalut i technologii Blockchain.

Demony przyszłości

Oczywiście zawsze znajdą się osoby demonizujące pomysł narodowego tokena – para-naukowiec (futurolog) D. Jeffries stosuje nawet nomenklaturę „goverment cryptocurrencies”, aby podkreślić, jak złym pomysłem są kryptowaluty narodowe.

„Zło” pomysłu ma wynikać właśnie z tworzenia w ten sposób rejestru dostępnego dla rządu. Warto jednak ten pogląd również przytoczyć, ponieważ gdyby takie nowoczesne państwo (tzn. korzystające z walut cyfrowych oraz DLT) zaczęłoby zmierzać w kierunku autorytaryzmu, to faktycznie sytuacja mogłaby się znacząco skomplikować dla jego obywateli.

[1] M. Srebrny, Kryptografia Bitcoina, „Cyfrowa Ekonomia” [materiał wideo; dostęp: 20.01.2018]
[2] Tak uważają naukowcy z University of Cambridge Judge Buisness School prowadzący centrum finansów alternatywnych – https://www.jbs.cam.ac.uk/faculty-research/centres/alternative-finance/ [dostęp: 24.01.2018]
[3] Sieć rozproszona jest jedną z trzech przeanalizowanych przez Paula Barana, informatyka polskiego pochodzenia, możliwości, które przygotowywał na zlecenie Amerykańskich Sił Zbrojnych na potrzeby koncepcji sieci transmisji cyfrowych zdolnych przetrwać III Wojnę Światową…
[4] S. Nakamoto w swoim manifeście stosuje nawet nomenklaturę identyczna, jak w przypadku wytwarzania monet – M. Srebrny, Wnioski dotyczące regulacji prawnych waluty cyfrowej bitcoin wynikające z technologii [w] D. Szostek, J. Gołaczyński (red.), Płatności elektroniczne – prawne, finansowe i ekonomiczne ujęcie walut cyfrowych i wirtualnych, wykładnia.pl [dostęp: 20.01.2018]
[5] Kto nie wierzy, że mamy zaległości niech spróbuje zapłacić BLIKiem za bilet autobusowy w Opolu. Nie tylko się nie da, ale szybko okaże się, że jedyna możliwość to kupno za gotówkę biletu u kierowcy. W Szwecji jest to nie do pomyślenia…
[6] Również i w Polsce była już jedna inicjatywa prywatna związana z kryptowalutą narodową – PLNcoin, ale jej twórcy nie obiecywali przelicznika 1:1 do złotego.
[7] Na przykład – wykorzystajmy kryzys w Grecji – i tak powstały GreeceCoiny, wykorzystajmy sentyment Niemców do waluty sprzed wejścia do strefy Euro – i tak powstała eMarka.
[8] D. Haczyk, Oszukać system – Auroracoin, „Cyfrowa Ekonomia” [dostęp: 24.01.2018]
[9] Więcej na: http://www.riksbank.se/sv/Riksbanken/ [dostęp: 24.01.2018]
[10] R. Mendick, Bank of England plots its own bitcoin-style digital currency, “The Telegraph” [dostęp: 24.01.2018]
[11] I generalnie z cyfryzacją – https://www.eu2017.ee/news/insights/digital-europe-and-the-free-movement-of-data [dostęp: 24.01.2018]
[12] Więcej na: https://e-resident.gov.ee/estcoin [dostęp: 24.01.2018]

Reklama

Zonda - Największa Polska giełda cyfrowych walut