Szwajcaria liderem Europy w branży kryptowalut
Europa jako tzw. „Stary Świat” może pozornie uchodzić za bardziej konserwatywny kontynent, porównując ją choćby z Ameryką Północną. Uważny obserwator rynku dostrzeże jednak, że poszczególne europejskie kraje są nawet bardziej otwarte na innowacje z zakresu blockchaina i walut cyfrowych niż niektóre części USA.
Powyższe postanowili udowodnić na konkretnych przykładach organizatorzy konferencji BlockShow Europe 2018. Na bazie analizy rozwiązań prawnych dotyczących interesującego nas obszaru cyfrowej gospodarki stworzyli ranking najbardziej przychylnych kryptowalutom krajów Europy. Kryteriami badania było podejście władz do Initial Coin Offering (ICO) oraz walut cyfrowych. W tym drugim wypadku pod lupę wzięto głównie kwestie podatkowe i to, w jaki sposób dane państwo definiuje w przepisach bitcoina i jemu pochodne monety.
Zapewne nie chcąc psuć wizerunku niektórych krajów, opublikowano tylko dziesięć pierwszych miejsc rankingu. Kolejność liderów rynku wygląda więc w następujący sposób:
- Szwajcaria
- Gibraltar
- Malta
- Wielka Brytania
- Dania
- Niemcy
- Portugalia
- Holandia
- Finladnia
- Białoruś
Szwajcaria z żółtą koszulką
Każdego, kto interesuje się kryptowalutami, miejsce pierwsze na pewno nie zaskoczyło. Szwajcaria od dłuższego czasu dąży do stania się europejską „doliną kryptowalutowo-blockchainową”.
Choć określenie to nie brzmi nazbyt przyswajalnie i mile dla ucha (i języka), adopcja blockchaina w tym kraju jest wręcz – wybaczcie kolokwializm – powalająca. Poniżej rozłożymy tę kwestię na czynniki pierwsze.
Politycy
Badaliśmy już stosunek polskich polityków do walut cyfrowych. Jak ta kwestia wygląda w ojczyźnie pysznych serów? Gdy nasz premier Mateusz Morawiecki porównywał bitcoina do piramidy Amber Gold, Johann Schneider-Ammann, szwajcarski minister gospodarki, snuł wizje powstania w jego kraju „krypto-narodu” (później skorygował to sformułowanie na „społeczeństwo blockchaina”).
Mało? Sekretarz stanu, Jörg Gasser, zauważył w idei ICO duży potencjał i widzi dla niej miejsce na rynku. Dla tamtejszych polityków temat kryptowalut to jednak nie nowość. Już w 2016 r. poseł Franz Grüter lobbował za przyjęciem przepisów prawnych, które byłyby przyjazne dla blockchainowych start-upów. Co może być szokujące dla kibica polskiej sceny politycznej, jego pomysł poparli przedstawiciele niemal wszystkich partii.
Oczywiście ze strony rządzących padały także słowa ostrzeżenia względem zarówno kryptowalut, jak i tokenów, ale były to komunikaty mogące uchodzić za bardzo rozsądne i niewrzucające wszystkich tego typu projektów do jednego worka z napisem „scam”. Od nas szwajcarscy politycy otrzymują punkt za otwarte umysły!
Krypto-dolina
Dolina krzemowa to przeżytek. Też tak uważacie? Przyszłością może być zaś krypto-dolina położona w Szwajcarii. A dokładniej – w kantonie Zug, którego sercem jest miasto Zug (położone nad jeziorem – jakżeby inaczej! – Zug) zamieszkałe przez około 30 000 mieszkańców (czyli mniej więcej tyle, co Łowicz, Giżycko czy Września).
Turysta może zwiedzić tutaj średniowieczny zamek, równie stare wieże obronne oraz kościół św. Oswalda. Znacznie ciekawiej robi się, gdy przyjrzymy się danym statystycznym za rok 2017. Populacja miasta rosła w rekordowym tempie (najszybszym w całym kraju), zaś stopa bezrobocie spadła do 2,3% (średnia w Szwajcarii to 2,9%). Przede wszystkim jednak (a może z tego powodu) Zug staje się od pewnego czasu siedzibą przodujących start-upów blockchainowych.
Tak jest jednak nie tylko w Zug. W Schaffhausen leżącym nad Renem przy granicy z Niemcami zainstalował się Sirin Labs. Start-up pracuje obecnie nad smartfonem, którego oprogramowanie będzie oparte na blockchainie – będzie to pierwsze tego typu urządzenie na świecie.
W Zurichu znajdziecie zespół Proxeus. W Szwajcarii zarejestrowano też siedziby fundacji Ethereum i Lisk, a także takie firm Xapo , ShapeShift , Monetas i wielu innych.
Wracając jeszcze do Zug – miasto pozwoliło swoim mieszkańcom na opłacanie podatków i usług komunalnych w bitcoinach, zaś w planach ma powstanie rejestru mieszkańców opartego na blockchainie.
W podobnym kierunku podążają włodarze miasteczka Chiasso, które również umożliwiło swoim mieszkańcom płacenie danin państwowych za pomocą bitcoinów.
Zbierz kapitał poprzez ICO
Według wyliczeń Financial Times Szwajcaria ogromnie zyskuje dzięki ICO. W okresie od stycznia do października 2017 r. wartość kapitału, jaki został zebrany za pomocą tego typu ofert publicznych, wyniosła 550 mln dolarów, czyli aż 12 razy więcej niż w Polsce (45 mln dol.) i niewiele mniej niż w USA (580 mln dol.).
Firmy z branży blockchainowej wybierają Szwajcarię głównie ze względu na preferencyjne stawki podatkowe (które są nie tylko niskie, ale też negocjowane indywidualnie z przedsiębiorcą) oraz liberalne podejście do rynku kryptowalut.
Szwajcaria wręcz zabiega o zagranicznych inwestorów i ich kapitał. Czy tego nie brakuje wam w Polsce? To pytanie retoryczne…
Jednocześnie powyższe nie oznacza wolnej amerykanki na tym rynku. Szwajcarski Organ ds. Nadzoru Rynku Finansowego (FINMA) w październiku 2017 roku wydał licencję dla pierwszej giełdy kryptowalutowej, która będzie funkcjonowała zgodnie ze szwajcarskimi standardami finansowymi.
KryptoFrank
Temat jest na tyle nowy, że nie zdążyliśmy go nawet ująć w naszym tekście o narodowych kryptowalutach. Romeo Lacher, prezes SIX Swiss Exchange, zauważa ogromny potencjał w powstaniu KryptoFranka.
W wywiadzie udzielonym Financial Times powiedział, że tego typu kryptowaluta będąca „pod kontrolą banku centralnego” byłaby korzystna dla gospodarki. Lacher widzi w jej powstaniu pole dla zaistnienia „wielu synergii”.
Czy więc Szwajcaria wkrótce postawi kropkę nad „i” wprowadzając na rynek e-franka opartego na blockchainie? Pomysł wydaje się już dziś realny i wręcz fascynujący!
Skąd szwajcarski fenomen?
Na pytanie z nagłówka tej części tekstu odpowiedział nam Mariusz Sperczyński z bitSecurities.io będącej częścią grupy biSEC.
Szwajcaria jest od ok. 100 lat hubem finansowym – o stabilnym otwartym nastawieniu rządu do innowacji kapitałowych – zauważa Sperczyński – Stosuje przy tym czytelną politykę w zakresie prawodawstwa, po spełnieniu określonych wymagań. Podsumowując – jeśli projekt dysponuje czytelną wizją, logicznym planem biznesowym oraz trochę kapitału, żeby omówić zamierzenia z prawnikami i przedstawicielami kantonowych rządów – to uzyskanie pozwoleń przychodzi w miarę szybko. Najważniejsze – za pozwoleniem idzie wsparcie, bo wszyscy grają do jednej bramki – wyższego produktu krajowego oraz podatków z tym związanych. Ta stabilność postawy od 100 lat przyciąga dobrze ułożone projekty kapitałowe ze wszystkich stron świata. To jest fenomen i w dzisiejszych czasach jedynym porównaniem jest Singapur (mogący się pochwalić jednak krótszą historią w tym zakresie). Doświadczenie przemawia na rzecz Szwajcarii.
Szwajcaria liderem Europy?
Z pewnością tak. Szwajcarzy – zarówno politycy, jak i biznesmani – zauważyli już kilka lat temu potencjał blockchaina i walut na nim opartych.
Dziś zaczynają czerpać z tego wiele korzyści dla swojego kraju i własnych firm. Wszystko to powoduje, że przynajmniej na dzisiaj Szwajcaria pozostaje liderem na rynku technologii sieci bloków w Europie i mocno prze do przodu w kategorii wagi światowej.