Historia kryzysów gospodarczych. Część 1: pierwsze kryzysy
Dziś kryzys gospodarczy spędza sen z powiek większości przedsiębiorców, ekonomistów i polityków. My tymczasem cofniemy się w przeszłość i w naszym nowym cyklu przybliżymy wam historię kryzysów, które przeżyła ludzkość w minionych wiekach.
Na starcie warto byłoby jednak odpowiedzieć sobie na fundamentalne pytanie: czym w ogóle jest kryzys gospodarczy. Tak naprawdę jest to jedno z podstawowych zjawisk ekonomicznych. Może mieć różną postać i charakter, ale zawsze sprowadza się do negatywnych aspektów: a to wysokiej inflacji, spadku PKB, skoku bezrobocia i wielu innych groźnych dla rynku zjawisk.
Brzmi banalnie, ale należy pamiętać, że za tego typu załamaniami podążają groźni Jeźdźcy Apokalipsy: Głód, Depresja, Przestępczość, Bankructwo i wielu innych wysłańców z piekła rodem. Choć postaramy się w tej serii wspominać o tym jak najczęściej, pamiętajcie też, że za danymi ekonomicznymi, słupkami, wykresami zawsze są zwykli ludzie, tacy jak my i wy.
Pierwsze kryzysy gospodarcze
Prawdę powiedziawszy, nie sposób dokładnie określić, kiedy w gospodarce zaczęły występować kryzysy. Zapewne wraz z powstaniem tej ostatniej. Pierwsze były zapewne związane z sytuacjami dot. pogody. Czymś przerażającym dla pierwszych ludzi musiała być susza, która sprawiała, że nie było możliwości zebrania plonów. Starożytne cywilizacje Egiptu czy Mezopotamii były zawsze uzależnione od wylewów wielkich rzek: Nilu, Eufratu czy Tygrysu.
Nawet gdy ludzkość zaczęła ujarzmiać naturę, kryzysy miały miejsce, choć zaczęły mieć inną formę. Były choćby związane nadmiernym rozrostem państwa, jak było w przypadku Imperium Rzymskiego. To już na etapie II w. n.e. zaczynało cierpieć z powodu inflacji. Problem nasilił się w kolejnych stuleciach i ostatecznie doprowadził do upadku cesarstwa. Powód? Psucie pieniądza przez rządzących, którzy w ten sposób starali się wyemitować jak najwięcej monety z ograniczonej liczby kruszcu. Wszystko to robili, by opłacić nadmiernie rozbudowany aparat państwowy (w tym legiony strzegące granic).
Ostatecznie upadek Imperium Romanum doprowadził do wielkiego krachu gospodarczego. „Globalna” gospodarka załamała się i podzieliła na mniejsze, lokalne rynki, co przy okazji stanowiło preludium do średniowiecza.
W wiekach średnich problem opisany powyżej powracał. Kryzysy dot. głównie inflacji. W Europie brakowało bowiem złota i srebra, które można byłoby wykorzystać na emisję monet. Władcy radzili sobie z problemem tak samo, jak ich rzymscy poprzednicy – dodawali do monet inne metale i to do tego stopnia, że ostatecznie srebra czy złota było w tych nawet mniej niż innych składników.
Poddani najczęściej orientowali się, że monety, jakie dwór wypuszczał na rynek, nie prezentowały zbyt wysokiej jakości i a) nie chcieli ich przyjmować, b) podnosili ceny. Innymi słowy, mało rozgarnięci w kwestii ekonomii królowie i książęta wywoływali tym sposobem inflację.
Kipper i Wipper
Tym samym dochodzimy do pierwszego poważnego kryzysu gospodarczego, który opiszemy szerzej. Co ciekawe, nie jest on powszechnie znany, tak jak inne, o których wspomnimy w kolejnych częściach.
Sama nazwa – Kipper i Wipper – pochodzi z słów z języka niemieckiego:
- wippe(niem. „waga”),
- gekippt(niem. „wybieranie cięższych monet”).
Kryzys dotknął w pierwszej fali Rzeszę Niemiecką w pierwszych dwóch dekadach XVII w.
Początki karygodnego psucia monet na terenie Niemiec miało długą tradycję, ale przyjmuje się, że na zaczęło nabierać na sile w ok. 1600 r. Co miało wtedy miejsce? Otóż dzierżawcy licznych mennic zaczęli manipulować składem monet i dla szybkiego zysku zaczęli bić je z małą ilością metali szlachetnych. Do tego koncentrowali się na biciu tzw. „drobnicy”, bowiem koszty jej bicia były o 10% niższe od produkcji talarów.
Jakby tego było mało, w tym okresie ruszyły przygotowania do rujnujące Europę wojny trzydziestoletniej (właściwie przez jej skalę powinno mówić się tu o faktycznej I wojnie światowej, jeśli spojrzymy na to ze swojego, europocentrycznego, punktu widzenia). W każdym razie wtedy do procederu dołączyli już też cesarz niemiecki, książęta i nawet duchowni.
Monety
Co ciekawe, początkowo kiepskie monety krążyły głównie po rynkach lokalnych, ale po pewnym czasie odkryto, że przecież całkiem niegłupim pomysłem jest… podrzucić kiepskie monety za granicę do sąsiadującego z nami kraju. Te tam zamieniano wśród prostego ludu na lokalne monety, oczywiście lepszej jakości, by potem powrócić do ojczyzny, przetopić dobre pieniądze na jeszcze większą ilość złych i… robiono tak w kółko. Problem polegał na tym, że władca, który był oszukany przez sąsiadów, bronił się w ten sposób, że… emitował jeszcze gorsze monety i robił to samo co „szkodnicy” kolejnemu sąsiedniemu krajowi.
Do tego wszystkiego otwierano coraz to nowsze mennice – np. w księstwie Anhalt było ich 7, a w hrabstwie Mansfeld (14 km2) wybito na początku XVII w. 1372 rodzaje monet, w tym 970 z czystej miedzi. Ostatecznie bito nie tylko monety miedziane, ale też mosiężne i ołowiane. Ponoć ostatecznie monetami bawiły się już dzieci, bowiem te nie były w ogóle warte cokolwiek.
Proceder wyszedł nawet poza Niemcy i dotarł na teren dzisiejszych Węgier, Czech, Polski czy Słowacji. Kryzys zakończył dopiero patent menniczy Ferdynanda II w 1622 r.
Wszystko to miało się jednak okazać jedynie preludium…
CDN.