Wyjaśniamy czym jest Initial Coin Offering (ICO)
W Stanach aparat regulacyjny (SEC) obciążył część z nich regulacjami, niektórzy uważają je za źródło niezasłużonego dochodu dla strony udostępniającej je. Inni natomiast twierdzą, że są one pożyteczną innowacją, która rewolucjonizuje mechanizm wczesnego finansowania projektów.
Mowa o ICO albo „Initial Coin Offering”, podobnego do IPO „Initial Public Offering – Pierwsza Oferta Publiczna”. W przypadku ICO jednakże nie kupujemy akcji projektu, a dedykowane mu wirtualne monety.
ICO jako źródło finansowania projektu
ICO umożliwia zebranie przez organizatora nawet dziesiątek milionów dolarów w ciągu kilku godzin, jeśli spojrzeć na przynajmniej jeden przykład („Status”, który napędza Ethereum na smartfonach).
Co więcej, stworzenie ICO jest obecnie znacznie ułatwione przez rozwiązania takie, jak „ERC20 Token Standard”, które skracają znacznie proces tworzenia nowej kryptowaluty.
Wszystko to może brzmieć zachęcająco, ponieważ proces jest stosunkowo prosty i szybki. Potencjalnie istnieją tu pewne ograniczenia, które są o tyle kłopotliwe, że nie zawsze wiadomo, o jakie ograniczenia dokładnie chodzi.
ICO jako narzędzie spekulacyjne
Istnieją dwa sposoby myślenia na temat przydatności wspomnianych wirtualnych monet, które możemy nabyć od twórcy projektu. W pierwszym wariancie nabywca otrzymuje w teorii niewiele więcej, niż możliwość dostępu do platformy danego projektu, kiedy ten będzie już w fazie gotowości.
Można tu jednak założyć (i należy przewidywać, z aparat władzy tak właśnie częstokroć założy), że przynajmniej znacząca cześć wczesnych nabywców wirtualnych monet będzie chciała przede wszystkim wzbogacić się na nich, gdy platforma już ruszy i zdobędzie więcej użytkowników.
Regulacje ICO
Jak już wspomniałem, amerykańskie Security and Exchange Commission ustanowiło dodatkowe regulacje dla części ICO. Pierwowzorem tych regulacji można luźno określić sprawę sprzed ponad 50 lat, gdzie Sad Najwyższy Stanów Zjednoczonych wypowiedział się na temat „SEC vs. Howey”.
Chodziło o właścicieli ziemskich, którzy wynajęli ziemie sprzedaną wcześniej przez nich samych w celu uprawy na niej cytrusów. Kupujący zgodzili się ochoczo, ponieważ sami nie wiedzieli, co zrobić z potencjalnie dochodowymi drzewami, które już tam były. Sąd Najwyższy orzekł, że kontrakty te stanowią papiery wartościowe i tak muszą być klasyfikowane.
Test Howey’a
W efekcie wspomnianej sprawy powstał test, któremu aktualnie poddaje się wirtualne monety sprzedane w ramach ICO; „The Howey Test”. W jego ramach inwestor zadaje sobie następujące pytania, gdy decyduje, czy zakupione przez niego monety powinien traktować jako papiery wartościowe, czy nie:
- Czy chodzi o inwestycje Pieniężną? (z biegiem czasu ustalono, że nie chodzi tylko o pieniądze)
- Czy istnieje oczekiwanie zarobku z inwestycji?
- Czy inwestycja jest współdzielona?
- Czy jakikolwiek dochód jest efektem działań zarządcy inwestycji lub strony trzeciej?
Najistotniejszym aspektem „The Howey Test” zdaje się pytanie, jaki dokładnie wpływ na ewentualny dochód z inwestycji ma sam inwestor. Im mniej decyzyjności po jego stronie, a więcej po stronie zarządcy inwestycji, tym większe prawdopodobieństwo, że wirtualne monety zostaną określone jako papiery wartościowe.
Monety, czy papiery wartościowe?
Tak jest jednak do tej pory wyłącznie w Stanach Zjednoczonych. Inne kraje nie mają nawet takiej ograniczonej dozy przejrzystości prawnej, jeśli chodzi o ICO.
Gdzie leży granica pomiędzy „utility” a „security”? Monetą użytkową, a papierem wartościowym? Ponieważ mechanizm ICO jest raczej nowy, przez jakiś czas pozostanie w tej kwestii niepewność w wielu miejscach na świecie.
Przykład Etherereum, które zastosowało model ICO w 2014 roku dowodzi, że rozwiązanie może mieć pożyteczne zastosowanie. Od tego czasu na bazie samego Ethereum powstało więcej takich projektów (wspomniane „Status I.M”, „Aragon”, czy „Basic Attention Token”).
Pozostaje mieć nadzieje, że ICO będą nadal umożliwiały ułatwione powstawanie nowych projektów, stwarzających nowe formy interakcji między projektem, a inwestorem. Ufam, że aspekt spekulacyjny nie wejdzie nadmiernie temu stanowi rzeczy w paradę.