Reklama:

Ekonomia. Krótka historia

Partnerzy Serwisu:

Quark
Polskie Stowarzyszenie Bitcoin

KryptoLektura: Bitcoin. Płatnicze i inwestycyjne zastosowania kryptowaluty

Bitcoin, choć jest starym wynalazkiem, dla wielu osób stanowi nowinkę. Dla nich dedykowana jest z pewnością recenzowana przez nas książka.

13 grudnia 2018 | 08:00

Bitcoin, choć jest już stosunkowo starym wynalazkiem, dla wielu osób nadal stanowi nowinkę technologiczną. I to dla nich przeznaczona jest recenzowana przeze mnie książka. Niestety posiada ona też pewne wady…

Książka „Bitcoin. Płatnicze i inwestycyjne zastosowania kryptowaluty”, Anny Iwony Piotrowskiej, została wydana w tym roku. Z jednej strony to dobry termin. Z pewnością wielu nowych inwestorów, którzy dopiero co zachłysnęli się blockchainem i kryptowalutami w czasie zeszłorocznej bańki spekulacyjnej, zdecyduje się – już z chłodnym głowami! – zgłębić temat i zostać ekspertami w nowej dziedzinie. Wraz ze spadającym kursem bitcoina spada jednak zainteresowanie cyfrowymi walutami. To z kolei z pewnością przełoży się na niższą sprzedaż książki Anny Piotrowskiej. Zastanówmy się jednak wspólnie, czy w ogóle warto sięgać po tą pozycję.

Zalety

Książek na temat kryptowalut jest na polskim rynku wydawniczym mało. Jest pozycja przygotowana przez przebojowy duet Szczepana Bentyna i Michała Grzybkowskiego – napisana przystępnie i ładnie wydana. Bardziej zaawansowani mogą ściągnąć z półki jak sam tytuł wskazuje – „Bitcoin dla zaawansowanych. Programowanie z użyciem otwartego łańcucha bloków” samego Andreasa Antonopoulosa. O bitcoinie można przeczytać pojedyncze zdania i akapity w wielu innych publikacjach, ale książek o tym temacie jest ogólnie niewiele.

I już to ostatnie powoduje, że pozycja Anny Piotrowskiej jest warta uwagi. Wypełnia po prostu pewną niszę. Autorce udaje się w przystępny sposób przybliżyć temat kryptowaluty – związanych z nią aspektów prawnych i technologicznych (kopanie bitcoinów to chyba najmroczniejsza tajemnica dla nowych ludzi w branży). Poznajemy genezę blockchaina, tło historyczne całego projektu, a także osoby, które przed Satoshim Nakamoto próbowały stworzyć inne cyfrowe waluty.

Widać też, że autorka wykonała sporo pracy przygotowując się do publikacji książki. Przeprowadziła badania, ankiety i analizy. Właśnie! Problem w tym, że w tym momencie dochodzimy do największej wady „Bitcoina…”.

Ciemna strona mocy

Z informacji zawartych na początku książki dowiadujemy się, że mamy do czynienia z jej pierwszym wydaniem. Do tego publikacja miała miejsce, jak już wspomniałem, w bieżącym roku (czyli 2018 – to informacja, dla tych, którzy dotrą w to miejsce Internetu w przyszłości). Trudno zrozumieć więc fakt, że wiele danych dotyczy tu lat ubiegłych i nie zostało zaktualizowanych. Przykłady? Nawet zaprezentowany wykres kursu kończy się na… 31 grudnia 2016 r. Także badania i ankiety przeprowadzane na potrzeby książki zostały przygotowane najczęściej w latach 2014-2015. Mapa punktów przyjmujących kryptowaluty jako formę płatności także pochodzi z 2014 r. Powoduje to, że publikacja już w momencie jej wydawania staje się w kilku miejscach po prostu nieaktualna pod kątem treści. W przypadku tak dynamicznie rozwijającej się branży to wielki grzech.

Kupić, nie kupić – oto jest pytanie

Czy więc warto kupić i przeczytać „Bitcoin…”. Na bezrybiu i rak ryba, jak mądrze prawi stare porzekadło. Dla osób, które dopiero od niedawna interesują się tematem, książka może okazać się ciekawą lekturą. Przy zapoznawaniu się z jej treścią trzeba tylko pamiętać, że wiele zawartych tutaj danych nie jest już aktualna. Pani Aniu, sam czekam na wydanie nr. 2 ze świeżymi danymi!

Reklama:

Quark